W ubiegłą środę odbył się zlot integracyjny klas pierwszych Gimnazjum nr. 9 w Lublinie imienia Cichociociemnego majora Hieronima Dekutowskiego ps. Zapora.
Wyjechaliśmy do Krężnicy Jarej koło Lublina do ośrodku o nazwie Malibu. Gdy przyjechaliśmy pierwsze co rzuciło się w oczy to ogromna wieża z liną pociągniętą na wyspę, o której powiem później. Kiedy pan prowadzący wykrzyknął komendę START! wszyscy rozlecieli się jak banda tubylców na widok groźnego zwierzęcia. Ustawiłem się do kolejki prowadzącej do quadów. Jazda była krótka, ale było super! Trzęsło jak nie wiem co. Zaraz po tym "poleciałem" na tyrolkę - czyli opisywaną wcześniej wierzę (więcej patrz parki linowe) Stałem w kolejce półtorej godziny, dla trzydziestu sekund zjazdu, ale jakie to wrażenie jechać po linie rozwieszonej nad stawem. I nagle gruch, gruch, gruch, bum! Pan stojący po drugiej stronie złapał mnie. A szkoda, bo zjeżdżając poczułem się jakby wszystkie moje smutki opuściły ten świat. Bieg na drugą stronę, oddanie uprzęży i napicie się wody to rzeczy które wydarzyły się później. Chciałem pójść na quady i załatwiłem to, robiąc sobie przy tym, kolejny raz, dużo frajdy. Ostatnim punktem programu (jak dla mnie) był rejs małą łódką. Wskoczyłem w ostatnim momencie gdy łódka już odpływała od brzegu. Nie żałowałem. Łódkę można było swobodnie kołysać raz to w jedną a raz w drugą stronę. Jednak nasz rejs był tak wyjątkowy, że nasza łódka przechyliła się za bardzo i woda zaczęła się wlewać do środka. Jednak natychmiast po tym się wylała. Było wiele okrzyków. Zaprezentuje kilka z nich:
  • -Utoniemy!
  • Zginiemy!
  • Moje Vansy!
  • Czemu nie zdjąłem butów!
  • Prawie wypadłam!
I wiele innych. Oto krótki filmik z tegoż oto rejsu:
Ja się z wami żegnam. Myślę, że post wam się spodobał! Komentujcie i obserwujcie dla was to mały gest a dla mnie wielka przyjemność!