Na zdjęciu kasy oraz antresola prelekcyjna
Festiwal Fantastyki Falkon to jedna z największych imprez tego typu w Polsce. Od wielu lat gromadzi miłośników fantastyki z całego kraju, a w tym roku padł kolejny rekord, bo do Lublina przybyło ich prawie 7 tysięcy. Sam festiwal jest bliski mojemu sercu, jako, że mieszkam w mieście, gdzie on się odbywa, a od trzech lat jestem jego stałym gościem. W dniach od 7 do 10 listopada fantastyka zawładnęła terenem Targów Lublin, goszczących festiwal trzeci rok z rzędu. Podczas tegorocznej edycji po raz drugi mieliśmy do dyspozycji całą przestrzeń targową, plus szkołę programową, mieszczącą się po drugiej stronie ulicy. Falkon 2014, pod hasłem: "Falkon kontratakuje!" obfitował w wiele punktów programu, miał też liczne plusy i minusy. O wszystkim tym opowiem w dzisiejszej relacji z XV edycji Festiwalu Fantastyki Falkon. Zapraszam!

Kolejne życiowe motto?
W porównaniu do zeszłego roku zmian jest kilka, jednak są one dość widoczne. Między innymi znacznie powiększona została zarówno przestrzeń wystawiennicza, jak i strefa gastronomiczna. Warto również zaznaczyć, że szkoła programowa została przeznaczona tylko i wyłącznie dla RPG-owców i LARP-owców, a cała reszta programu, w tym blok dziecięcy, umiejscowiona została już na terenie Targów Lublin. Dobrym pomysłem okazało się dostawienie do jednej z hal dwóch namiotów prelekcyjnych, co zaowocowało wyrównanym programem. Swoją rolę świetnie odegrał gamesroom, w którym powiększona została strefa gier bitewnych i karcianych. Przy największym obciążeniu prawie wszystkie stoły były zapełnione, myślę, że świadczy to o dużej popularności, jaką cieszą się gry planszowe w Polsce. Powiększona została scena, co dało dodatkową ilość miejsc siedzących, a Falkon zyskał estradę z prawdziwego zdarzenia, w której cieniu zniknął zeszłoroczny "podeścik". Na plus zmienił się wygląd areny, przez co zmagania dzielnych wojowników mogło oglądać jeszcze więcej osób. Dzięki tym krokom hala C nie straszyła już pustką i setkami metrów kwadratowych niewykorzystanego miejsca. Za to wszystko należy się duży plus dla organizatorów.   

Komuś smoczka?
Teraz trochę mniej wesoło, bo przejdę do minusów konwentu. Pierwsza sprawa jest iście techniczna - tabelka programowa! Dobrze, że w ogóle jest, bo nie wyobrażam sobie przekartkowywania obszernego informatora, ale w tym roku organizatorzy nie podzielili jej na bloki tematyczne. Prelekcje było zmiksowane, jak się komu podoba. Widnieją tu zapisy: "Prelekcje 1, Prelekcje 2 itd.", a nie tak jak w zeszłym roku: "Blok literacki, Blok popkulturowy itp.". Bardzo utrudniało to poszukiwanie wymarzonej dla siebie prelekcji. Taka wskazówka na przyszłe lata. Druga rzecz - sam program. Było mało dość ciekawych (oczywiście dla mnie) punktów. Jednakże zahaczyłem o kilka z nich, które przykuły moją uwagę i przyznam, że było warto!

Tak klimatycznie :)
W samo południe, w sobotę wziąłem udział w spotkaniu autorskim z Pawłem Majką, w rękach kurczowo ściskając jego książkę - "Dzielnicę obiecaną". Przyznam, że nie czytałem tej powieści, lecz po spotkaniu podsycił się mój apetyt na całą serię książek z uniwersum "Metro 2033". Wszystko przeobraziło się w luźną dyskusję pomiędzy autorem, a publicznością. Wyszedłem nie kryjąc zadowolenia, a późniejszy autograf Pawła na moim egzemplarzu "Dzielnicy obiecanej" podniósł poziom szczęścia do 100 %, a to nie koniec. W sobotni wieczór odbyło się spotkanie jednego z moich ulubionych polskich autorów. Mowa tu oczywiście o Jarku Grzędowiczu! Podczas zeszłorocznej edycji miałem już okazję słuchać tego autora, ale nie mógłbym sobie wybaczyć, gdybym tego nie powtórzył. Jarek również złożył swój podpis, w trzeciej części "Pana Lodowego Ogrodu", a ja mogłem tego dnia już zapomnieć o smutku. Również w sobotę podziwiałem przedpremierowe przedstawienie gameplay'a z najnowszego "Dragon Age'a" oraz byłem obecny podczas prezentacji Legionu 501 i Rebel Legionu, czyli dwóch profesjonalnych grup kostiumowych, zrzeszających fanów "Star Wars".
Niedzielny dzień był już dużo luźniejszy, a ja wybrałem się na bardzo ciekawą prelekcję o tytule: "Zabójcy smoków", prowadzoną przez Karola Szmyta. Opowiadał on o smokach w historii i popkulturze oraz o ich najsłynniejszych ich zabójcach. Jaki są rodzaje smoków, skąd wzięły się one w naszych legendach, dlaczego je zabijano? Na te wszystkie pytania uzyskać mogliśmy odpowiedź na tej właśnie prelekcji. Zainteresowanie było tak duże, że trzeba było donosić krzesła. Potem "z nudów" wpadłem na spotkanie żony Jarosława Grzędowicza, a jakże - Mai Lidii Kossakowskiej. Mówiła trochę o Jarku, jak pomagają sobie wzajemnie w pisaniu oraz o swoich planach na przeszłość. O godzinie 20:00 udałem się na Konkurs Odlotowych Strojów KOSplay, który miał godzinne opóźnienie i niestety nie mogłem go obejrzeć, sytuację wyratował nieco "Człowiek z miotłą", który przeszedł do historii Falkonu. W poniedziałek byłem tylko na uroczystym zakończeniu festiwalu, gdzie zostały wręczone wszystkie nagrody, no i oczywiście posłuchałem recytacji wybitnego dzieła Artura Szyndlera, czyli "Kryształów Czasu" :D

A tu wzięte z oficjalnej strony "Metra...". Paweł Majka podpisuje mi książkę :)
Kończąc juz powoli, bo z tego co widzę całkiem długi post mi wyszedł dodam jeszcze kilka słów. Tegoroczna, piętnasta edycja Falkonu wypadła bardzo dobrze, coś co znowu miało miejsce to po raz kolejny bardzo sprawna obsługa! Kolejka do kas była obecna tylko na początku festiwalu, w piątek, a tak przez wszystkie dni jego trwania nie zaobserwowałem ani jednej. Tak samo jest z obsługą szatni - bardzo sprawna. W tym miejscu należą się podziękowania dla wszystkich wolontariuszy, którzy współtworzyli tak wspaniałe wydarzenie, bo to głównie dzięki nim, my, zwykli śmiertelnicy mogliśmy korzystać ze wszystkich dóbr Falkonu. Liczba osób, które odwiedziły imprezę przerósła wszelkie oczekiwania. Smuci mnie jednak, że dużo spośród tych uczestników przyszło tylko na turnieje LOL'a, czy CS:GO, albo na przetestowanie nowych laptopów do gier. Jest to smutnie, ponieważ tacy ludzie zazwyczaj (i nie chcę tu nikogo urazić) nie mają nic wspólnego z fandomem. Mi się Falkon bardzo podobał, a przyszłoroczna edycja jest zapowiedziana wstępnie na 13-15 listopada 2015, czyli tym razem trzy dni. No cóż nie mogę się już doczekać i mogę tylko liczyć, że w kwietniu zawojuję Poznań i pojawię się na Pyrkonie. Tak więc do zobaczenia! 

Ocena wydarzenia
8/10