Początek lipca obfituje w wiele hollywoodzkich premier. Na ekranach kin debiutują między innymi nowy "Mad Max", czy kolejny "Terminator", jak i również "Jurassic World" - sequel wielkiego hitu lat dziewięćdziesiątych, w reżyserii Stevena Spielberga. Konkuencja jest ogromna, biorąc pod uwagę, że budżet każdego z filmów przekroczył setki milionów dolarów. Niedawno wybrałem się do kina, aby na własnej skórze przekonać się, jak radzi sobie nowy film o parku dinozaurów. Wrażenia? Fajerwerków nie ma, ale jest dobrze.

Każdego roku do parku Jurassic World na Isla Nublar przybywają miliony turystów, by z bliska podziwiać odtworzone genetycznie dinozaury. Tymczasem w laboratoriach parku trwają prace na kolejnymi mutacjami, w wyniku których naukowcy powołują do życia dinozaura o połączonych cechach tyranozaura, karnotaura i wielociraptora. Monstrum jest groźne, inteligentne i wymyka się spod kontroli.

Przed rozpoczęciem seansu najbardziej bałem się kolejnej porażki, bo wszyscy przecież wiemy, że poprzednie sequele filmu "Jurassic Park", kończyły się fiaskiem, mimo tego, że nad wszystkim czuwał ten sam reżyser. Po obejrzeniu "Jurassic World" doszedłem do wniosku, że nic już nie zastąpi starych dobrych dinozaurów, które dwadzieścia lat temu na stałe wpisały się do kanonu światowej popkultury. Nie oznacza to jednak, że podczas poznawania kolejnych minut filmu, nie bawiłem cudownie.

Główną cechą filmu jest prosta, aczkolwiek stopniowo i płynnie rozwijająca się fabuła. Akacja miejscami szalenie przyśpiesza, co sprawia, że większość seansu spędzamy w nieustannym napięciu. Całość rozbija się na kilka wątków, każdy równie barwny i ciekawy. Losy każdego z bohaterów, krzyżując się ze sobą, nie pozwalają doświadczyć nudy potencjalnemu widzowi. "Jurassic World" stanowi bardzo ciekawie opowiedzianą historię, co zawdzięcza czerpaniu inspiracji z dawnych wzorców dobrego kina. 


Uważny widz jest w stanie wychwycić w tej produkcji sporo smaczków i nawiązań do pierwszej odsłony serii. Podobieństwo stanowi między innymi słynna brama, będąca wejściem do parku, jak i poszczególne kadry filmu. Ciekawym faktem jest również stary opuszczony budynek, do którego trafia dwójka bohaterów filmu, uciekająca przed wielkim dinozaurem. W środku aż roi się od napisów "Jurassic Park" oraz słynnego logo. Taki zabieg bardzo uszczęśliwi nawet zachłannych koneserów kina gatunku. 

Podczas przemyśleń nad "Jurassic Park" dostrzegłem coś jeszcze. Chodzi mi o niezwykłą relację i więź łączącą dwóch głównych bohaterów, braci - Zacha i Grey'a. Możliwe, że ten motyw spodobał mi się tylko dlatego, że sam mam brata i wiążą nas podobne problemy, jednak sposób w jaki została ukazana braterska miłość jest jak najbardziej warty uwagi i warto się przy nim zatrzymać, w celu głębszych przemyśleń. 

Podsumowując. Dla niewymagającego widza film będzie sporą frajdą; oczekujący zaś powtórki z "Jurassic Park" może być zawiedziony, ale przecież nic już nie przebija klasyka. Braki rekompensuje szybka i trzymająca w napięciu akcja, a całość okraszona jest dość przyjemnym humorem. Bohaterowie o różnych charakterach barwnie komponują się w świat. Usterek jest kilka. Większość z nich to wielkie "CO?!", które zadawałem reżyserom filmu w niektórych momentach, które były po prostu zbyt paranormalne. "Jurassic World" można ująć w skrócie - dużo dinozaurów, dużo strzałów, dużo napięcia, dużo wrednych i głupich ludzi i mnóstwo scen z pożeraniem tych właśnie osób. No i przede wszystkim końcowy epic fight w wykonaniu największych monstrów. Mieszanka wybuchowa, która sprawi Wam sporo frajdy!


Film, mimo wielu niedociągnięć, polecam i oceniam na mocne 7/10