Mało jest na świecie osób, które nigdy nie słyszały o Stephenie Kingu - amerykańskim twórcy, okrzykniętym Królem Horroru. Jego bogaty dorobek był wielokrotnie ekranizowany, a niektóre z tych filmów na stałe wpisały się do kanonu klasyki światowego kina. Nigdy wcześniej nie miałem styczności z prozą Kinga, aż do momentu, kiedy w moje ręce trafiła "Zielona Mila" - powieść, o której zrobiło się głośno głównie za sprawą ekranizacji z Tomem Hanksem w roli głównej. Zarówno powieść, jak i film są od dawna wychwalane przez multum krytyków i stawiane na wysokich miejscach wielu rankingów i zestawień. Przeczytałem. Poczułem to na własnej skórze. Wzruszałem się. Przepadłem w książce. 

Wśród przebywających w więzieniu Cold Mountain skazańców znajduje się nieobliczalny, niezwykle agresywny młodociany zabójca William Wharton; jest Eduard Delacroix, niepozorny Francuz z Luizjany, który zgwałcił, zabił młodą dziewczynę i dla zatarcia śladów spalił kolejnych sześć osób. Jest wreszcie skazany za brutalny mord na dwóch małych dziewczynkach John Coffey, zagadkowy olbrzym o wiecznie załzawionych oczach, obdarzony niezwykłą mocą. Co łączy tych ludzi? Tę zagadkę usiłuje rozwiązać główny Klawisz, Paul Edgecombe, wierzący w niewinność Coffeya. 

Po lekturze "Zielonej Mili" stwierdzam jasno, że King świetnie potrafi, w często nawet niezauważalny sposób, grać na emocjach czytelnika. Lektura ta trzyma w napięciu i niesamowicie wciąga w swój świat więziennego życia. Wszystko jest tu na najwyższym poziomie. Na starcie wita nas mocno zarysowany, szary, czasem mroczny świat. Widzimy więźniów - morderców i gwałcicieli skazanych na karę śmierci na elektrycznym krześle. To mieszanina złych charakterów, w których widzimy przemianę w obliczu zbliżającej się egzekucji. Świat przedstawiony, którego kreacji dokonał Stephen King to swoisty majstersztyk literatury. Łącząc poszczególne elementy stworzył świetną, praktycznie doskonałą konwencję fabularną. Po lekturze "Zielonej Mili" wiem już, że wychwalanie tej powieści jest jak najbardziej uzasadnione. 

Pierwszym dość rzucającym się w oczy aspektem "Zielonej Mili" jest zastosowana przez Kinga narracja pierwszoosobowa. Wydarzenia opisywane w książce są przedstawione z perspektywy głównego bohatera - Paula Edgecombe'a. Warto również zaznaczyć, że spisuje on swoje wspomnienia przebywając w domu starców, a wydarzenia związane z więziennym życiem to licznie zastosowane retrospekcje. Tu pojawia się pierwszy problem, a mianowicie chronologia. Dawne wydarzenia następują zazwyczaj po sobie, jednak zdarzają się wyjątki. Czytamy sobie poukładaną historię, później poznajemy część tego co wydarzy się za sto stron (urywek wspomnienia), aby następnie ponownie wrócić do wcześniejszej historii. Być może ma to służyć budowaniu klimatu obrazującego chaotyczne działanie starczego umysłu. Nie wiem, to tylko moje domysły. 

Na szczególne uznanie zasługuje kreacja postaci. W szczególności zaś przedstawienie wizerunków więźniów przebywających w Cold Mountain oraz ich relacji z pilnującymi ich strażnikami. Oczekujących na egzekucję jest trzech, ale jeden z nich z pewnością zwraca uwagę każdego czytelnika. To John Coffey, bojący się ciemności czarnoskóry olbrzym z wiecznie załzawionym oczami. Ta postać jest tak tajemnicza, a jednocześnie tak intrygująca. Dzięki niej pokochałem "Zieloną Milę" od pierwszych stron, a pożegnałem gorzkimi łzami wzruszenia. 

Ogromnie raduje mnie fakt, że poznałem "Zieloną Milę". Rewelacyjnie wykreowany świat przedstawiony i klimatyczne, miejscami bardzo twarde i mroczne opisy sprawiły, że powieść ta wpisała się do mojego osobistego kanonu dobrej literatury. "Zielona Mila" to bardzo ciężka książka dla ludzi o mocnych nerwach, jednak ogromnie wciągająca i zmuszająca do refleksji. Piękna, barwna i klimatyczna literatura na najwyższym poziomie. 

Po skończonej lekturze przez bardzo długi czas trudno było mi się pozbierać. Nie mogłem odnaleźć się w życiu, jak i w kolejnej czytanej przeze mnie powieści. Równie trudno jest mi pisać tą recenzję, przeszkadzają mi w tym emocje wyniesione ze skończonej powieści. Stephen King poprzez słowa wtargnął mi do umysłu i poruszył emocje. Tyle. Koniec. 

©Michał Oleksa
2015

Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 413
Cykl wydawniczy: - 
Tom: -
Autor: Stephen King 
Tłumaczenie: Andrzej Szulc 
Ocena:
emocje mówią 10/10
rozum podpowiada 9/10