6 grudnia. Tego dnia obudził się największy leń w polskiej blogosferze. Dziś, blisko dwa miesiące po Targach Książki w Krakowie, w końcu zabrałem się za napisanie porządnej relacji z tego wydarzenia. Na pewno jest o czym pisać. Kilkanaście tysięcy ludzi + setki tysięcy książek - to połączenie musi wróżyć uśmiech na twarzach czytelników i zachwyt w ich sercach. Tak też było w październiku w Krakowie. 
  
19 już edycja Międzynarodowych Targów Książki w Krakowie odbyła się w dniach 22-25 października, gromadząc kilkadziesiąt tysięcy czytelników - nie tylko z Polski. Miejscem książkowego zakupowego szaleństwa po raz kolejny stało się Centrum Targowo-Kongresowe EXPO. Sam budynek jest bardzo nowoczesny i przestronny, jednak nie aż na tak wielką imprezę. Na Targach zagościłem w piątek i sobotę. Jestem niezwykle szczęśliwy, jednak cieszenie się z książkowego życia umyślnie utrudniło kilka zgrzytów. 

Nieprawidłowości miały miejsce przede wszystkim w sprawach organizacyjnych. Dojazd do hal targowych był okropny, a wszystko pogorszył dodatkowo odbywający się w sobotę bieg, przez który zamknięto część ulic Krakowa. Miejsc parkingowych było bardzo mało, czego efektem było to, że jedni na siłę pchali się na zastawiony parking i tym samym tworzyli korek, a drudzy musieli parkować w błocie dookoła terenu EXPO - terenu bardzo nieprzyjemnego, brzydkiego i ponurego, z pięknym widokiem na kominy elektrociepłowni tuż obok. Dzięki tym wspaniałym rozwiązaniom większość czytelników musiało parkować w przydrożnym błocie i kałużach, a potem dostać się na teren hal targowych. 

Zgrzytów ciąg dalszy. Doceniłem wartość wejściówki dla blogera, dzięki której mogłem wejść na teren targów oddzielną bramką. Nie chciałbym być na miejscu ludzi, którzy stali w kilometrowej kolejce po zakup biletów w sobotni dzień. Kas było zbyt mało, jak na tej rangi imprezę. Na Falkonie, przy wielokrotnie mniejszej liczbie uczestników otwarte było dwa razy więcej punktów sprzedaży biletów. Problem ten jest bardzo istotny i powinien zostać szybko rozwiązany. 

Fot. Michał Oleksa
Dobra, kończę narzekanie. Targi Książki w Krakowie to największa impreza tego typu w Polsce. To widać! Widać te tłumy książkoholików, dla których papierowa rozrywka ma jeszcze dzisiaj jakiekolwiek znaczenie. Widać też setki autorów, którzy chętnie podpisują swoje powieści i ochoczo rozmawiają z czytelnikami. Nie będę się rozpisywał na temat plusów, ponieważ mają one wymiar wewnętrzny - radość zagościła w moim sercu, podczas przechadzania się między licznymi wystawcami. I za to właśnie cenię te wydarzenia - po prostu za szczęście, które dają człowiekowi. 

Październikowy wyjazd do Krakowa na pewno uważam za udany. Mimu kilku nieprawidłowości i ogromnego zmęczenia, wynikającego z ogromnych tłumów, nieustannego hałasu i przepychania się, do Lublina wróciłem zadowolony. Na Targach Książki spędziłem naprawdę miłe chwile i poznałem świetnych ludzi, z którymi kontakt dotychczasowo miałem tylko przez internet. Wszystkim tym, z którymi mogłem porozmawiać oraz tym, dzięki którym mogłem pojechać na targi serdecznie dziękuję! 

Na koniec zostawię Was z filmem, który nakręciłem podczas targów. Przejdźcie się ze mną pomiędzy wystawcami i poczujcie ten niezwykły klimat


Do zobaczenia w kolejnych tekstach!
Michał