W swoim życiu wielokrotnie doświadczamy chwil, które na zawsze zostawiają ślad w naszym sercu i umyśle. Te obrazy, widziane codziennie oczami zwykłego człowieka, emocje, którym się poddajemy i uczucia, którymi się obdarzamy. Wystarczy jeden impuls, jedno drgnięcie, a nawet szary dzień potrafi w jednej chwili stać się pozytywny, lub zepsuć wszystko. Ślady, niczym igły. Najtrwalsze są pozostawiane przez najgorsze wspomnienia - wracające jak bumerang, szczególnie wtedy, kiedy chcemy od nich uciec. Są też te pozytywne, do których rzadko wracamy, ale które gromadzimy i czerpiemy z nich jak najwięcej. Wystawa prac Zdzisława Beksińskiego zostawiła trwały ślad w moim życiu - doświadczyłem jej i poczułem.
26 lutego na Zamek Lubelski, prosto z muzeum w Sanoku przyjechała wystawa prac Zdzisława Beksińskiego zatytułowana - "Bezpośrednie mówienie snu". Ekspozycja miała gościć w Lublinie nieco ponad dwa miesiące, dlatego mieszkańcy tłumnie odwiedzili muzeum, aby podziwiać słynne dzieła wybitnego twórcy. Osobiście, wybierając się tam nie wiedziałem czego mam się spodziewać. Kojarzyłem nazwisko Beksińskiego z przedstawieniami koszmarów na płótnie, ale oprócz tego nic nie przychodziło mi do głowy. Wrażenia po wyjściu - niesamowite.
Wchodząc na teren wystawy trafiamy na dział malarstwa. Rozpoczyna się niezwykła podróż w nieznane. Na nagich ścianach wiszą nieprawdopodobne, niezwykle mroczne i często przerażające obrazy. Twórczość Beksińskiego zmusza do zatrzymania i kontemplacji. W podziwianiu często niezrozumiałego pomysłu człowiek doszukuje się inspiracji, ukrytych elementów, czy próbuje zinterpretować zastosowaną kolorystykę. Przepada w świecie malarza, emocjonalnie doznaje sztuki, prawdziwej sztuki - prawdziwego artysty.
Malarstwo Beksińskiego skąpane jest w czerni i szarości. Dominują w nim zimne kolory, aczkolwiek jako wyróżnienia pewnych detali zastosowane są również ciepłe barwy. Obrazy w większości przedstawiają przedziwne stwory, potwory, istoty nadprzyrodzone, czy nieprawdopodobne pejzaże. Na wielu dziełach możemy dostrzec ptaki (w większości kruki lub wrony) lub krzyż wraz z wiszącymi na nim ludzkimi kośćmi i podartym płótnem. Całość jest niezwykle dramtyczna i depresyjna, ale skłania do refleksji na ludzkim losem i samym sobą.
Na drugim piętrze zamku mieściła się uboższa wystawa fotografii i grafiki komputerowej Beksińskiego. Zatopione w obrazach kadry doskonale komponowały się tematycznie z malarstwem - utrzymane były w tej samej atmosferze i kolorystyce, pokazując, że we współczesnym świecie fotografia również może być niezwykłą sztuką, która tworzy z człowieka artystę.
"Bezpośrednie mówienie snu" zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Te wyjęte z koszmarów obrazy miały w sobie niesamowitą moc, która poruszyła moimi uczuciami, sprawiła, że zagłębiłem się w niezbadany świat wyobraźni Zdzisława Beksińskiego. Wystawa zostawiła w moim życiu trwały ślad wywołany przez emocje, ślad, który będzie mi towarzyszyć ilekroć będę o nim myślał.
Michał Oleksa 2016
Z Beksińskim łączy mnie wspomnienie kiedy jako dziecko zobaczyłam w książce jego obraz Pełzająca śmierć; nadal przewija się w moich kosz marach. Strasznie się boję tego człowieka i jego twórczości bo wyzwalają we mnie tyle ukrytego zła i lęku że nie mogę potem uspokoić bicia serca. Jeśli o tą emocję mu chodziło- efekt naprawdę przejmujący. Żałuję mimo wszystko że nie poszłam na Zamek. Ale c o ś próbowało zatrzymać, przestrzegało- może jednak było warto z tego co czytam?
OdpowiedzUsuńZdecydowanie było warto! Bez względu na emocje, jakie wywołuje - szczególnie te potworne, mroczne, depresyjne - warto było dotknąć choć cząstki człowieka, który nie potrafił udźwignąć życia, gdyż był na nie zbyt wrażliwy. Wystawa ciekawa, wrażenia poruszające dogłębnie i ciekawość, która została, aby poznać Beksińskiego już nie jako artystę, ale człowieka; i choć w części spróbować zrozumieć. Dlatego zamierzam sięgnąć po jego biografię, aby uzupełnić te wszystkie znaki zapytania, jakie pozostały we mnie po obejrzeniu wystawy.
OdpowiedzUsuńMichał, opisałeś to tak, że poczułam te same emocje, które towarzyszyły mi przy wspólnym oglądaniu wystawy. Coraz lepsze pióro! Brawo!