Ostatnie dziesięciolecie obfituje w ogromną ilość rozmaitych, wysokobudżetowych seriali, które za pośrednictwem nowych platform - m.in. Netflixa, trafiają do szerokiego odbiorcy stając się nieodłączną częścią współczesnej popkultury. Jednymi z pierwszych produkcji reprezentujących ten trend były: "Gra o Tron", czy "Breaking Bad", a obecnie trudno nadążyć za ilością nowo powstających. Oprócz tych wszystkich wielkich, zagranicznych i kasowych hitów, nie możemy zapomnieć o polskich przykładach, a takim z pewnością jest serial produkcji HBO - "Wataha". 

Cała akcja serialu rozgrywa się w Bieszczadach, przy granicy polsko-ukraińskiej. To teren niespokojny - miejsce nieustannych, nielegalnych przemytów ludzi i towarów. Porządku pilnuje tu oddział Straży Granicznej - wataha, której akcjami dowodzi kpt. Wiktor Rebrow. Po tajemniczym wybuchu w starej strażnicy rozpoczyna się śledztwo, które może ujawnić całą prawdę o tym, co tak naprawdę dzieje się na polskiej granicy. 

"Wataha" jest przede wszystkim prawdziwą ucztą dla oka, akcję przeplatają niesamowite bieszczadzkie krajobrazy, które niezależnie od pory roku robią wrażenie. Niesamowite są szczególnie ujęcia wykonywane za pomocą drona, ale także te elementy przyrody, które okazują się być tłem dla dialogów, górskich wędrówek, czy akcji strażników przemierzających leśne zarośla. Praca kamery jest bardzo płynna, a na szczególną uwagę zasługują tu długie ujęcia, podczas których podążamy za bohaterem, a także przejścia pomiędzy poszczególnymi scenami. Zdjęcia w przypadku tego serialu to coś, czym broni się nawet w wypadku, kiedy natrętnemu widzowi może się nie spodobać fabuła. Tego nie da się opisać, po prostu trzeba zobaczyć i wczuć się, gdyż klimat jest niewyobrażalny. 


Fabuła serialu oparta jest na śledztwie. Nieustanne dochodzenie, czy to w pierwszym, czy w drugim sezonie, gromadzi wokół siebie losy wszystkich bohaterów. Scenariusz początkowo wydaje się bardzo prosty, lecz z każdym kolejnym odcinkiem akcja staje się coraz bardziej nieprzewidywalna, a widz do końca sezonu trzymany jest w niepewności. Napięcie nieustannie rośnie, pojawiają się kolejne tajemnice, kolejni podejrzani. Wszystko to okraszone jest równoczesnymi akcjami Straży Granicznej, a całość komponuje się niesłychanie dobrze - od serialu nie sposób się oderwać, a potęguje to fakt, że odcinki kończą się w najbardziej nieoczekiwanych momentach. 

Gra aktorska w "Watasze" to przede wszystkim genialna rola Leszka Lichoty, wcielającego się w główną rolę - Wiktora Rebrowa. Aktor ten szczególnie rozwinął skrzydła w drugim sezonie, kiedy to kompletnie zmienił swój charakter, genialnie oddając przykład człowieka dręczonego przez pozostałości przeszłości. Barłomiej Topa w roli "Grzywy" to kolejny przykład dobrze odegranej roli, emocji przeniesionych na ekran w sposób urzeczywistniony. W swoją postać włożył dużo siebie, ukazał przemianę szczęśliwego strażnika w człowieka zdegradowanego i szantażowanego. Wspomniana powyżej para zaskakująco dobrze wypada wspólnie na ekranie, naprawdę czuć między nimi więź, będącą zamysłem wizji reżyserskiej. 



Chciałbym również zwrócić uwagę na kreację prokurator - Igi Dobosz (w tej roli Aleksandra Popławska), gdyż w pierwszym sezonie należała do jednych z bardziej irytujących postaci, sprawiających wrażenie nieposiadania wystarczającej głębi. W drugim sezonie ta postać jest zupełnie inna - przede wszystkim ukazana w ludzki sposób. Popławska również włożyła w swoją rolę dużo emocji tworząc kreację z jednej strony nieustępliwej i silnej prokurator, a z drugiej - kobiety mającej problemy, nie mogącej sobie poradzić z ciężarami życia, potrzebującej kogoś, kto wsparłby ją w ciężkich chwilach. "Wataha" daje również przykład bohatera, który przez cały sezon nie wypowiada ani jednego słowa, a mimo to gra genialnie. Mowa tu o Marianie Dziędzielu w roli Szeptuna - to po prostu warto zobaczyć. 

"Wataha" to serial pod wieloma względami dobry. Zdjęcia, scenografia, gra aktorska i kwestie fabularne. Jedyne nieścisłości, na które mogę zwrócić uwagę to montaż dźwięku w przypadku niektórych dialogów w pierwszym sezonie, gdyż czasami nie dało się dosłyszeć wypowiadanych kwestii. Druga dość poważna wada to nie do końca logiczny ciąg przyczynowo skutkowy - poszlaki często pojawiały się nie wiadomo skąd, albo drogę do nich wskazywały... sny, przez co czasami brak tu było jakiejkolwiek logiki. Niemniej jednak całość ogląda się niezmiernie przyjemnie, a serial ten z pewnością mogę polecić każdemu, w szczególności zaś fanom thrillerów i kryminałów, lecz przede wszystkim - dobrych historii. 
 Michał Oleksa


Wszystkie zdjęcia stanowią własność dystrybutora filmu - HBO Polska