Śmierć i człowiek grają w szachy. Tkwią nieruchomo, skupieni na prowadzonej rozgrywce i myślą nas kolejnymi taktykami, dzięki którym można pokonać przeciwnika. Siedzą spokojnie, nie denerwują się, nie unoszą. Najważniejsza jest gra, bo to od niej zależą dalsze losy bohatera. Każdy ruch prowadzi jednak do zgubnego końca; człowiek uświadamia sobie, że ze Śmiercią nie można wygrać. Ucieka, lecz nie może uciec. Ona nie da się przechytrzyć, jest z nim na każdym kroku, czeka. Jest cierpliwa, ale w końcu przychodzi czas, kiedy zabiera człowieka na drugą stronę.
Główny wątek filmu Ingmara Bergmana opiera się na podróży rycerza - Antoniusa Blocka oraz jego giermka - Jönsa, którzy wracają z wyprawy krzyżowej. Antonius skrywa jednak tajemnicę - gra w szachy ze Śmiercią, która to staje się jego towarzyszką na każdym kroku wędrówki, podczas której cały czas przesuwają swoje pionki po planszy. Aż do końca - kiedy to król zostaje pokonany.
Reżyser filmu postawił na trudną, ale za to bogatą i pełną tajemnic epokę. W "Siódmej pieczęci" przedstawia nam swoją autorską wizję średniowiecza - pełnego mroku i niepewności dotyczącej tego, co przyniesie kolejny dzień. W tej pełnej niepokoju scenerii stawia żyjących pobożnie bohaterów, bardzo kontrastujących z panującym wszędzie brudem i ciemnością. Fabuła filmu jest bardzo metaforyczna. Bergman licznie nawiązuje do księgi "Apokalipsy św. Jana", Świętej Rodziny oraz innych ważnych kulturowych wzorców.
W "Siódmej pieczęci" zachwyca scenografia i charakteryzacja bohaterów. Wszystko jest przedstawione niezwykle realistycznie, a technika jak na rok 1957 naprawdę wyprzedza swoje czasy. Bergman przedstawił nam autorski obraz średniowiecza, odwzorowując dawne wioski i wykonując praktycznie wszystkie ujęcia w plenerze. Na wysokim poziomie stoi również charakteryzacja - w szczególności zaś postaci Śmierci, gdzie lśniąca biała czaszka doskonale kontrastuje z panującym wkoło mrokiem.
Jednakże największym plusem filmu Bermana jest gra aktorska. Bengt Ekerot w roli Śmierci, czy Max von Sydow jako Antonius Block to kreacje, które może i nie zasługują na Oskara, ale za to wiernie oddają emocje granych przez siebie bohaterów i doskonale potrafią zainteresować widza, zagłębiając go w filmowy świat. Dwie inne, warte uwagi postaci - Jof i jego żona Mia to kreacja oparta o Świętą Rodzinę. Naprawdę świetny, metaforyczny i metafizyczny opis.
"Siódma pieczęć" to kawał dobrego kina, który zaciekawi zarówno zagorzałych miłośników i krytyków, jak i zwykłego prostego widza. Ta niezwykła opowieść z pewnością Was oczaruje i skłoni do refleksji, ubarwiając filmowy wieczór. Wszystko to w niesamowitym klimacie lat pięćdziesiątych i genialną grą aktorską. Polecam bardzo serdecznie!
Ten wspaniały film miałam okazję obejrzeć podczas lekcji języka polskiego. Pierwsza myśl - "O Boże... Czarno-białe, nie mozemy ogladac filmów w kolorze?! Przynajmniej przez te 3 godziny sobie pośpię czy coś". Dałam filmowi 20 minut i zaczęłam oglądać z zainteresowaniem jak przy modzie na sukces. Po jakimś czasie odwróciłam się w tył sali (siedze w drugiej ławce) większość osób lezy na ławkach przysypiając. Pomyślałam, że trochę słabo, bo film zaczął mi się coraz bardziej podobać. Rola śmierci przedstawiona jako osoby, która chodzi za nami czekając na odpowiedni moment, gdy zabierze nas z tego świata był niesamowity. Chociaż najbardziej spodobała mi się ostatnia scena w której ludzie podążają za śmiercią w symboliczmym "tańcu śmierci". Póżniej na zadanie miałam opisac przedstawienie śmierci w sztuce, wszyscy podoawali przykłady mitologiczne, albo biblijne, a ja posłużyłam się filmem Bergmana i "Złodziejką książek".
OdpowiedzUsuńJa również oglądałem go na polskim, ale w moim przypadku większości osób przypadł go gustu :) To naprawdę dobry film ze świetną fabułą i przesłaniem :)
UsuńFilmu nie oglądałem, ale recenzja ciekawie zapowiada więc może się skuszę .
OdpowiedzUsuńKino Bergmana jest dla mnie niestety za ciężkie, choć "Siódma Pieczęć" okazała się dla mnie jak na razie najlepszym filmem z dorobku reżysera. Produkcję oglądałam 3 razy i niesamowite jest to, że z każdym kolejnym seansem odkrywałam w niej coś nowego, dopatrywałam się nowych znaczeń i treści.
OdpowiedzUsuń