Gdyby przeprowadzić sondę na ulicy jednego z polskich miast, której głównym tematem byłaby rodzina Beksińskich, zdania okazałyby się podzielone. Część z zapytanych osób może być zupełnie niezorientowane w temacie, inni powiedzą coś o ojcu - malarzu i o audycjach Tomka w radiowej Trójce. Z pewnością znajdą się też entuzjaści wiedzący o wiele więcej. Wszyscy, niezależnie od stopnia posiadanej wiedzy, powinni zobaczyć nagrodzoną m.in. na festiwalu w Gdyni - "Ostatnią rodzinę". Moim zdaniem najlepszy polski film tego roku, który wprowadza rodzime kino na naprawdę wysoki, światowy poziom. 

Jest rok 1977, do mieszkania w Warszawie przeprowadza się Tomasz Beksiński. Tuż obok, w innym bloku mieszkają jego ojciec i matka, przez co ich kontakty pozostają bardzo intensywne. Po pierwszej nieudanej próbie samobójczej Tomka - Zdzisław i Zofia muszą podjąć walkę nie tylko o syna, ale także o przywrócenie kontroli nad swoim życiem. Rozpoczyna się długa i pełna tajemnic opowieść o rodzinie i przeznaczeniu. 

Już sama realizacja świadczy o tym, że mamy do czynienia z poważnym, dojrzałym i górnolotnym kinem. Przez większości filmu obserwujemy nieruchome kadry, w których liczy się tylko otoczenie i ruch postaci. Wszystko jest niesamowicie dograne. Scenografia, efekty specjalne, aktorzy, dialogi - składają się na obraz jedyny w swoim rodzaju. To film złożony z emocji, które są wyrażane nie tylko przez bohaterów, ale i przez pogrążony w szarych barwach świat. To istne arcydzieło kina, o którym można pisać bez końca. 

Zdecydowanie największą rolę odegrały tutaj sylwetki Zdzisława, Zofii i Tomka Beksińskich. Andrzej Seweryn nagrodzony za swoją kreację podczas tegorocznego festiwalu w Gdyni w mistrzowski sposób odegrał postać malarza. Ukazał nam bohatera niejednolitego, który z jednej strony jest starszym, nieszkodliwym i niepopierającym przemocy starszym mężczyzną, a z drugiej skrywającym pewne tajemnice i przelewającym swoje mroczne wizje na płótno. Żona Zdzisława - Zofia (w tej roli Aleksandra Konieczna) to z kolei kobieta opanowana i cierpliwa, która była głównym filarem całej rodziny. Aktorka genialnie odegrała postać kochające żony, ale przede wszystkim matki, która cierpi za swojego syna. Ta początkowo silna kobieta słabnie coraz bardziej, lecz do końca pamięta o swojej rodzinie. Przy obydwu tych kreacjach ważną rolę odegrała charakteryzacja, ale i też drobne, lecz istotne szczegóły - m.in. sanocki akcent. 

Tomek Beksiński - grany przez Dawida Ogrodnika to temat, który wzbudził wiele kontrowersji w mediach i wśród krytyków. Moim zdaniem postać syna nie jest ani trochę przerysowana i doskonale dopełnia kanwę "Ostatniej rodziny". Wybuchowy charakter Tomasza doskonale kontrastuje ze stoickim spokojem ojca co sprawia, że biorąc pod uwagę sztukę filmową - doskonale się dopełniają. Ogrodnik zagrał całym sobą, oddał się roli tak bardzo, że naśladuje nawet styl mówienia Beksińskiego, nie mówiąc już o genialnej charakteryzacji. Zrobił to lepiej niż genialnie - poświęcił całego siebie i oddał nam ducha Tomka. 



Tym co również wywarło na mnie duże wrażenie były efekty specjalne, pozornie niewidoczne jednak ogromnie dopracowane i komponujące się w całość. Są tu krajobrazy wygenerowane komputerowo (np. obraz powstającego warszawskiego blokowiska), które w niczym nie odstępują od rzeczywistości, a także niezwykle realistycznie ukazany moment katastrofy lotniczej. Hollywood może śmiało być z nas dumne. Ciekawym zabiegiem jest również umieszczenie w filmie nagrań z kamery VHS. Kręcone głównie przez Zdzisława krótkie urywki dały w sobie poczuć klimat PRLu oraz zwrócić uwagę, że podobne rzeczy robił sam artysta (czego potwierdzenie dostajemy później). 

Historia przedstawiona w "Ostatniej rodzinie" to nie autentyczna biografia, to swego rodzaju lekko podkolorowana kronika przedstawiająca wybrane epizody z życia artysty. Nie warto dopatrywać się tu nieścisłości z prawdziwymi wydarzeniami - warto za to skupić się na sztuce filmowej, która udowadnia, że polskie kino również może być naprawdę górnolotne. 

"Ostatnia rodzina" jest niesamowita. To film, który żyje posiadając własną duszę. Aktorzy wcielają się w niego całym sobą, każdy gra tu na maksimum swoich możliwości (także Andrzej Chyra, którego ze ze względu na charakteryzację poznałem tylko po głosie). Produkcja ta wstrząsa, wzrusza i porusza, zabiera nas w głąb tajemnic. Zdecydowanie mój numer jeden pośród tegorocznych kinowych premier. Polecam bardzo serdecznie! 



Zobacz również mój tekst poświęcony wystawie obrazów Zdzisława Beksińskiego