W XX wielu popkultura przedstawiła nam jednolity model superbohatera. Stało się to za sprawą dwóch komiksowych gigantów, którzy weszli na rynek w późnych latach 30. Wydawnictwa Marvel oraz DC utrwaliły ich jako ludzi o niezwykłych, ponadprzeciętnych umiejętnościach, którzy walczą ze złem i chronią przed nim bezbronnych mieszkańców miasta. Współczesny świat pokochał superbohaterów; powstały filmy, seriale oraz rozmaite gadżety z ich wizerunkami. Jednak czy zawsze musi być tak miło i cukierkowo? Czy muszą oni czynić dobro, służyć za przykład i być ikonami? Otóż nie, może być zupełnie inaczej. Taką właśnie wizję przedstawia czytelnikom Brandon Sanderson - młody, utalentowany amerykański pisarz, w swojej powieści "Stalowe serce".

Dziesięć lat temu na niebie pojawiła się Calmity. Był to impuls, który sprawił, że niektórzy ludzie zaczęli się zmieniać i przejawiać niezwykłe umiejętności. Zdumione społeczeństwo nazwało ich Epikami. Nie są oni przyjaciółmi gatunku ludzkiego. Ich zdolności sprawiły, że odczuwają wielkie pragnienie sprawowania władzy. W mieście znanym niegdyś jako Chicago niewiarygodnie potężny Epik zwany Stalowym Sercem sprawuje rządy Imperatora. Posiada ogromną siłę i potrafi kontrolować żywioły. Nie można go pokonać. Nikt nie podejmie walki... Nikt prócz Mścicieli. 

W swojej powieści Sanderson prezentuje ciekawie zbudowany świat przedstawiony. W jego skład wchodzi genialny opis Chicago - miejsca akcji oraz Newcago - podziemnego miasta. Autor w swojej powieści zawarł klimatyczne i oddziałujące na wyobraźnię czynniki wchodzące w skład budowy fabuły i wspomnianego świata. Sanderson w swojej wizji zabiera nas do spowitego wiecznym mrokiem miasta, w którym władzę przejęły istoty o niezwykłych mocach, a obywatele żyją w podziemiach, bojąc się o jutro. W "Stalowym sercu" przoduje narastające napięcie i mroczny klimat, który odczuwa się coraz bardziej przewracając kolejne karty powieści. 

Ciekawym zabiegiem jest tu sposób zbudowania fabuły. Brandon Sanderson oszczędził nam zbędnych opisów, stawiając na wartką i płynną akcję, której poziom napięcia utrzymuje się aż do zakończenia lektury. Poniekąd jest to dobre, ponieważ sprawia, że "Stalowe serce" niesamowicie wciąga, ale również nie czyni tym książki dużo lepszą. Dlaczego? Brakuje mi tych nostalgicznych opisów, które w pełni prezentowałyby świat, posiadający naprawdę silne podstawy, na których spokojnie można wybudować solidny budynek. A obecna struktura "Stalowego serca" niestety grozi zawaleniem. 

W "Stalowym sercu" Brandon Sanderson wprowadził narrację pierwszoosobową. Naszym przewodnikiem po książce staje się główny bohater - David. Już tu pojawia się duży problem, ponieważ jest on mocno niedopracowaną i po prostu wkurzającą postacią. Zacznijmy od początku i powiążmy go z fabułą. David chce się zemścić na Stalowym sercu i to jest jego główny cel przez całą powieść. Zapomina o wszystkim, nawet o niebezpieczeństwach. Wnet z małego chłopca staje się mężczyzną. Następuje to tak nagle i niespodziewanie, że jest aż głupie. 

Co ciekawe przez całą lekturę dostrzegałem tu niezwykłe podobieństwo do innej, bardzo popularnej obecnie powieści. Pomijając historię, która wbrew pozorom jest oryginalna; jednak budowa bardzo przypomina "Metro 2033" Gloukhovskiego. Po pierwsze styl jest bardzo lekki i przystępny. Po drugie - czuć klimat niebezpieczeństwa. Po trzecie natomiast - główny bohater. Tak samo, jak nie spodobał mi się sposób kreacji Artema, tak i tu Davida

Podsumowując. "Stalowe serce" to naprawdę niezwykle wciągająca książka, idealna na długie jesienno-zimowe wieczory. Mimo wielu niedociągnięć fabularnych i związanych z kreacją postaci (są one mało wyraziste), książka prezentuje dość wysoki poziom i przede wszystkim  sprawia, że czytanie jej jest dobrą zabawą. Nie jest to literatura górnych lotów, lecz na pewno sprawi Wam frajdę. Polecam!

Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Liczba stron: 438
Cykl wydawniczy: - 
Tom: - 
Autor: Brandon Sanderson 
Tłumaczenie: Joanna Szczepańska
Ocena: 
wydanie: 8/10
treść: 7/10
  

  Za możliwość zapoznania się ze "Stalowym sercem" serdecznie dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka!