Minął ponad rok odkąd po raz pierwszy zagłębiłem się w bezkresne czeluści moskiewskiego metra i wraz z Artemem wyruszyłem w niezapomnianą podróż po ciemnych tunelach i stacjach, które skrywają podziemia Moskwy. Była to długa wędrówka pełna strachów wydobywających się z głosu bezkresnych korytarzy, a także niespodziewanych zdarzeń, zwrotów akcji i obawy przed napromieniowaniem. Dmitry Glukhovsky wyniósł literaturę postapokaliptyczną na nowy poziom sprawiając, że tak wiele osób na całym świecie mogło poczuć na plecach dreszcz emocji związanych z ukrywaniem się w podziemiach. W zeszłym roku przygody Artema doczekały się w końcu kontynuacji, którą jest właśnie dzisiaj recenzowana powieść - "Metro 2035".

Trzecia wojna światowa starła ludzkość z powierzchni Ziemi. Planeta opustoszała. Radio milczy na wszelkich częstotliwościach. W Moskwie przeżyli tylko Ci, którzy w obliczu apokalipsy zdążyli zbiec do metra. Odtąd cała ludzkość przeniosła się pod powierzchnię ziemi i ani myśli wychodzić na zewnątrz. Jest jednak pewien człowiek - Artem, który uważa, że miejsce człowieka jest na powierzchni i dlatego postanawia wyłapać sygnał radiowy od innych ocalałych ze świata.

"Metro 2033" zapamiętałem jako w miarę dobrą powieść oferującą co prawda ciekawy pomysł, wartką akcję i wiele klimatycznych smaczków, jednak również będącą dość mało ambitną lekturą. Fakt, że Glukhovsky pisał tą powieść w wieku nastoletnim był mocno widoczny co skutkowało tym, że książka - prekursor uniwersum okazała się tylko zwykłą przygodówką o wędrówce przez korytarze metra, aniżeli dobrą porcją literatury postapo. "Metro 2035" było jednak pisane, kiedy autor był już dorosłym mężczyzną, co odzwierciedla się w dużo większej dojrzałości pióra oraz ambitniejszym, bardziej przemyślanym słowie. 

Cechą charakterystyczną najnowszej książki Glukhovsky'ego jest jej niezwykły klimat. Karty powieści emanują zimnem i wilgocią podziemnych korytarzy, a także nieprzebranym mrokiem i ciemnościami. Wszystko to czytelnik jest w stanie odczuć na własnej skórze, dotknąć tego własnymi zmysłami. Autor bardzo dokładnie opisuje świat, w sam jego środek rzucając wielu ciekawych bohaterów. 

Postać głównego bohatera - Artema również uległa zmianie biorąc pod uwagę dwie części trylogii Glukhovsky'ego. W "Metrze 2033" był to nadpobudliwy dzieciak, superbohater, którego misją było uratować całe moskiewskie metro. Był dość niedojrzały i kierował się głównie emocjami. W "Metrze 2035" poznajemy innego, odmienionego Artema - wykończonego i zdesperowanego. W najnowszej odsłonie serii jego postać jest bardzo silnie zarysowana, a sam bohater stał się o wiele bardziej mroczny i nieprzewidywalny. To już nie ta sama osoba; nowy Artem jest zmęczony życiem, wyczerpany dostarczaną codziennie dawką promieniowania. Jednakże jedna rzecz nadal się nie zmieniła - jest niczym James Bond w postapokaliptycznym świecie, zawsze ucieknie oprawcom i nie zginie nawet wtedy kiedy jest w obliczu śmierci. 

"Metro 2035" kryje w sobie bardzo ciekawą, wciągającą historię, która z pewnością zaciekawi każdego fana gatunku. Na swoich kartach powieść odsłania przed czytelnikiem bardzo dobrze wykreowany świat przedstawiony - z bogatymi opisami przestrzeni oraz kilkoma naprawdę dobrymi postaciami. Wszystko okraszone odrobiną dreszczyku na plecach oraz pewną dawką radioaktywności. Polecam bardzo serdecznie! 


Wychodząc na powierzchnię,
Michał Oleksa


źródło ostatniego zdjęcia - klik