Jarosław Grzędowicz jest obecnie jednym z najbardziej rozpoznawalnych i cenionych twórców polskiej fantastyki. Zasłynął głównie dzięki cyklowi powieści, zatytułowanym "Pan Lodowego Ogrodu", którego to części kolejno zdobywały największe nagrody i wyróżnienia polskiego fandomu. Ponad rok temu zapoznałem się pierwszą częścią tego cyklu i od razu zakupiłem drugą (wraz z autografem autora). Książka długo czekała na swoją kolej, lecz w końcu znalazła się w moich rękach, abym mógł dostąpić tej przyjemności i po raz kolejny wstąpić do świata wykreowanego przez Grzędowicza. Tak więc dołączyłem do Vuko i Filara, następcy Tygrysiego Tronu, aby odbyć dwie, wielkie przygody. O moich wrażeniach możecie przeczytać w tej recenzji. Zapraszam!
Midgaard. Planeta, na której istnieje życie, a nas ludzi postrzega się jako istoty o rybich oczach. Tu trwa wojna bogów, a samozwańczy demiurgowie hodują okrucieństwo kwitnące w mroku zła. To tutaj trafił Vuko Drakkainen, którego zadaniem było tylko zbadanie planety. W rzeczywistości jego misja przeistacza się, a Vuko musi pomóc mieszkańcom. Na drugim krańcu planety Midgaard Filar, syn Oszczepnika, wygnany następca Tygrysiego Tronu, kontynuuje wyprawę wyznaczoną mu przez los. Tu więdną najnowsze ziemskie technologie, a człowiek musi stawić czoła swoim koszmarom. I zostaje zupełnie sam.
Najbardziej charakterystyczną cechą, którą przypisuje się do "Pana Lodowego Ogrodu" jest zastosowana tu narracja pierwszoosobowa, która to wychodzi Grzędowiczowi naprawdę bardzo dobrze. Kolejnym plusem jest sam styl pisania autora, który mi osobiście bardzo przypadł do gustu. Tak jak w przypadku części pierwszej, tak i tu poznajemy dwa główne, równolegle rozgrywające się wątki. Jeden z nich, a mianowicie ten dotyczący Drakkainena, moim zdaniem został troszkę zaniedbany, owszem miał wpływ na dalszą fabułę, lecz czasami stawał się dość nużący. Zupełnie inaczej wygląda drugi z nich, pełen ekscytujących wydarzeń. Mankamentem wśród wielu cykli stało się to, że tom drugi jest stosunkowo gorszy od pierwszego. W tym przypadku tak nie jest, Grzędowicz pokazuje klasę i utrzymuje poziom, za który w przeszłości dostał nagrodę imienia Janusz Zajdla.
Wracając do tematu głównych wątków. Nie podobało mi się szczególnie to, że przy opowieści o Vuko akcja wlokła się strasznie, a dopiero potem zaczęła się rozkręcać. Zaś przy postacie Filara gnała jak szalona, bez zatrzymania. Może miało to jako taki związek z tym co stało się z głównym bohaterem pod koniec tomu pierwszego? Może? Aczkolwiek książka podobała mi się bardzo, mimo tych paru niedogodności i myślę, że jeszcze przed nadchodzącym Falkonem, na którym pojawi się Jarosław Grzędowicz, dobiorę się do trzeciej części "Pana Lodowego Ogrodu". Tymczasem drugą oceniam mocną ósemką.
Liczba stron: 638
Gatunek: science-fantasy
Cykl: "Pan Lodowego Ogrodu"
Tom: II
Tytuł oryginalny: "Pan Lodowego Ogrodu. Tom II"
Oprawa: Zintegrowana
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Ocena: 8/10
Wyzwania:
- Czytam fantastykę
- Przeczytam tyle, ile mam wzrostu (+4,5 cm)
- 52 książki 2014
Midgaard. Planeta, na której istnieje życie, a nas ludzi postrzega się jako istoty o rybich oczach. Tu trwa wojna bogów, a samozwańczy demiurgowie hodują okrucieństwo kwitnące w mroku zła. To tutaj trafił Vuko Drakkainen, którego zadaniem było tylko zbadanie planety. W rzeczywistości jego misja przeistacza się, a Vuko musi pomóc mieszkańcom. Na drugim krańcu planety Midgaard Filar, syn Oszczepnika, wygnany następca Tygrysiego Tronu, kontynuuje wyprawę wyznaczoną mu przez los. Tu więdną najnowsze ziemskie technologie, a człowiek musi stawić czoła swoim koszmarom. I zostaje zupełnie sam.
Najbardziej charakterystyczną cechą, którą przypisuje się do "Pana Lodowego Ogrodu" jest zastosowana tu narracja pierwszoosobowa, która to wychodzi Grzędowiczowi naprawdę bardzo dobrze. Kolejnym plusem jest sam styl pisania autora, który mi osobiście bardzo przypadł do gustu. Tak jak w przypadku części pierwszej, tak i tu poznajemy dwa główne, równolegle rozgrywające się wątki. Jeden z nich, a mianowicie ten dotyczący Drakkainena, moim zdaniem został troszkę zaniedbany, owszem miał wpływ na dalszą fabułę, lecz czasami stawał się dość nużący. Zupełnie inaczej wygląda drugi z nich, pełen ekscytujących wydarzeń. Mankamentem wśród wielu cykli stało się to, że tom drugi jest stosunkowo gorszy od pierwszego. W tym przypadku tak nie jest, Grzędowicz pokazuje klasę i utrzymuje poziom, za który w przeszłości dostał nagrodę imienia Janusz Zajdla.
Wracając do tematu głównych wątków. Nie podobało mi się szczególnie to, że przy opowieści o Vuko akcja wlokła się strasznie, a dopiero potem zaczęła się rozkręcać. Zaś przy postacie Filara gnała jak szalona, bez zatrzymania. Może miało to jako taki związek z tym co stało się z głównym bohaterem pod koniec tomu pierwszego? Może? Aczkolwiek książka podobała mi się bardzo, mimo tych paru niedogodności i myślę, że jeszcze przed nadchodzącym Falkonem, na którym pojawi się Jarosław Grzędowicz, dobiorę się do trzeciej części "Pana Lodowego Ogrodu". Tymczasem drugą oceniam mocną ósemką.
Gatunek: science-fantasy
Cykl: "Pan Lodowego Ogrodu"
Tom: II
Tytuł oryginalny: "Pan Lodowego Ogrodu. Tom II"
Oprawa: Zintegrowana
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Ocena: 8/10
Wyzwania:
- Czytam fantastykę
- Przeczytam tyle, ile mam wzrostu (+4,5 cm)
- 52 książki 2014
Pan lodowego ogrodu, czeka na półce na swoją chwilę, gratuluję autografu :)
OdpowiedzUsuńMichale, jesteś moim faworytem do eBuki. Czytam Cię od kilku miesięcy (wstecz też przeczytałem od początku) i jestem dla Ciebie pełen podziwu. Co prawda fantastyka o nie moje rejony (sięgam, ale rzadko i bardzo wybiórczo) - ale nie przeszkadza mi o docenic poziomu Twojego bloga. Mianowicie pierwszy plus za czytanie w ogóle, bo wśród Twoich rówieśników to chyba nie takie częste hobby. Drugi za świadome wybieranie lektur, zresztą jak widzę, wiele z nich to wcale nie lektury takie bardzo młodzieżowe!. Trzeci plus za warsztat. Jestem w szoku, jak dojrzale i wnikliwie piszesz, długie posty, analityczne. Poziom niespotykany wśród jego rówieśników, a i wśród blogujących dorosłych nie taki częsty. Widać, też po wyzwaniach w jakich bierzesz udział, że sprawia Ci to wszystko frajdę - i książki jako takie, i sam blog. Do tego słuchasz starego rocka - lekko mnie zaMURowały teksty o Floydach i Beatlesach. Fajnie. Naprawdę jestem pełen podziwu. Uważam, że w gronie starych (metrykalnie) blogowych wyjadaczy mieścisz się w czołówce jakości pisania - i należy Ci się eBuka jako docenienie Twojej pasji i Twojej pracy nad blogiem. Bezapelacyjnie masz mój głos (i nie ma znaczenia, że jesteś moim imiennikiem i też z Lublina ;). Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za ogromne wsparcie i te słowa, które ogromnie motywują do dalszego działania. Bardzo cenię sobie moich czytelników i stale się rozwijam, cieszę się, gdy słyszę, że komuś podoba się to co robię. Dzięki!
UsuńPozdrawiam! Michał
Dawno, dawno temu miałem okazję czytać pierwsze dwa tomy "Pana Lodowego Ogrodu". Wywarły na mnie wówczas ogromne wrażenie i z niecierpliwością czekałem na ukazanie się recenzowanego przez Ciebie teraz tomu trzeciego. Niestety czas płynął, a książka cały czas tkwiła w niebycie. A kiedy ukazała się po 2 (chyba) latach, przeszedł mi jakoś cały zapał i do dziś nie mogę zebrać się do ukończenia tego cyklu.
OdpowiedzUsuńMi osobiście pierwsza część "Pana Lodowego Ogrodu" bardzo przypadła do gustu, więc na drugą też pewnie się skuszę. Tacy twórcy jak Grzędowicz, Kossakowska czy Ziemiański przypominają mi, że polska fantastyka nie kończy się wcale na (genialnym) cyklu wiedźmińskim. Szkoda, że nadal tak niewielu czytelników to docenia.
OdpowiedzUsuńWarto też pamiętać o pięknych powiadaniach Anny Brzezińskiej z tomu "Wody głębokie jak niebo".
UsuńPLO to moja ulubiona seria od momentu przeczytania całej, ale powiem szczerze, że drugi tom był najnudniejszy - nie był zły, ale często akcja się wlokła. Mimo to, uwielbiam!
OdpowiedzUsuń