Jarosław Grzędowicz jest autorem, który wniósł bardzo dużo do rodzimego fandomu, jak i również poruszył w posadach polski rynek czytelniczy. Prezentując owoc swojej długoletniej pracy - "Pana Lodowego Ogrodu", zasłużył sobie na szacunek i uznanie zarówno wśród krytyków, jak i wśród czytelników literatury fantastycznej. Za mną dwa tomy jego przełomowej sagi, jak i również dwa spotkania autorskie, które ubogaciły mnie i nastawiły na lekturę trzeciej części "Pana Lodowego Ogrodu", na której recenzję serdecznie Was zapraszam.
Midgaard. Planeta, która nigdy nie będzie taka jak kiedyś. Tu trwa wojna bogów, wywołana przez nas - mieszkańców Ziemi, wysłanych tu, w celu badań naukowych. Tylko jeden człowiek może uratować żyjącą tu ludność. To Vuko Drakkainen - komandos, superbohater zesłany na Midgaard. Na drugim końcu planety, Filar - jej rdzenny mieszkaniec, wygnany dziedzic Tygrysiego Tronu, nadal odbywa ciężką włóczęgę w poszukiwaniu przeznaczenia.
Drugi tom sagi, mimo rozwleczenia całej historii i prezentowania właściwie tylko podróży obydwu bohaterów, pozostawił po sobie niedosyt i nastawił mnie na rozwiązanie postawionych w nim zagadek w kolejnej części. Tom drugi był "łącznikiem", którego zadaniem było przeciąganie wątków, powoli niosąc je do celu, w między czasie oferując rozmaite problemy. Trzeci natomiast, powraca wraz z rozmachem i kwintesencją tego, co doznaliśmy na początku czterotomowej sagi. Wracająca do korzeni historia nabiera tempa, aż w końcu pędzi, porywając bohaterów w swój wir, nie pytając ich o zgodę.
Tym, na co warto zwrócić uwagę jest zastosowana tu konwencja świata przedstawionego. Obserwujemy tu między innymi budujące klimat, głębokie opisy działających na bohatera bodźców: przyrody, uczuć, czy nawet snu. Grzędowicz po mistrzowsku bawi się własnymi pomysłami, budując niezwykłą, choć na swój sposób dziwaczną, planetę Midgaard. Ponownie zaskakuje również wspominana przeze mnie, w poprzednich recenzjach książek z cyklu, kreacja bohaterów. Dwa wątki, dwie postacie, dwa charaktery. Vuko - genialnie opisany, przybyły z Ziemi komandos, superbohater, który musi uratować planetę przed złem. Przy Filarze - drugim bohaterze, warto zatrzymać się na jego wewnętrznych odczuciach, tęsknocie za domem i ciężkim brzemieniu bycia Nosicielem Losu. Krótko mówiąc - mistrzowska kreacja.
Po raz kolejny wspomnę również o zastosowanej narracji pierwszoosobowej, która pomaga dogłębnie wczuć się w bohatera, którego losy obserwujemy. Jego oczami oglądamy cały otaczający świat i wraz z nimi przeżywamy trudy. To niesamowite, że Jarosław Grzędowicz potrafi stworzyć taką atmosferę. Podobnie jak w poprzednich dwóch tomach, tak i tu możemy zaobserwować kilkakrotną zmianę narracji na trzecioosobową. Dzieje się to w momentach, kiedy akcja gna jak szalona, a każdy z bohaterów robi coś innego (np. walka). I właściwie tu pojawia się minus, gdyż w niektórych przypadkach zmiana ta była niepotrzebna i wciskana na siłę.
Wspomniałem już wcześniej, że tom trzeci rozwiązuje tajemnice, które postawiły przede mną poprzednie części. Poznajemy tytułowy Lodowy Ogród, który jednak nie okazuje się celem wędrówki. Co jest jednak najciekawsze, łączą się losy dwóch bohaterów, którzy dotychczas prowadzili kompletnie różne wątki i byli oddaleni od siebie o tysiące kilometrów. Ale co ja będę mówić. Przeczytajcie i przekonajcie się sami!
Dotychczas miałem problem z określeniem gatunku powieści z sagi "Pana Lodowego Ogrodu". Tym razem już dokładnie zaczynam rozumieć, że bliżej tu do pełnokrwistego science-fiction, niż do fantasy. Czytelnik uświadamia sobie, że istniejąca tu magia, jest tylko naukowym wynalazkiem, zwanym czynnikiem M.
Trzecia część "Pana Lodowego Ogrodu" skupia w sobie wartką akcję, której więcej oferuje zdecydowanie wątek Filara. Znajdziemy tu wszystko co u Grzędowicza najlepsze, w tym po mistrzowsku wykreowany świat przedstawiony oraz świetnie zastosowaną narrację pierwszoosobową. Serdecznie polecam wszystkim miłośnikom głębszych książek, nie tylko wielbicielom literatury fantastycznej.
P.S. A tak końcówka! Aaaaaa! Co to jest?! Aż chce się od razu sięgnąć po następną część!
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Liczba stron: 504
Cykl wydawniczy: "Pan Lodowego Ogrodu"
Tom: III
Autor: Jarosław Grzędowicz
Ocena: 9/10
Trzeci tom najlepszy! Czwarty już znacznie słabszy, ale seria i tak wybitna i genialna :D
OdpowiedzUsuńmiedzysklejonymikartkami.blogspot.com
Tom czwarty czeka cierpliwie na półce, ale pewnie niedługo zostanie pochłonięty. Bardzo ciekawi mnie to, jak skończy się cała historia.
UsuńRównież bardzo podobał mi się ten tom, zresztą cała seria jest niezwykła. Jednak nie posuwałabym się, do twierdzenia, że maga jest tylko wynalazkiem naukowym. Oj nie, jak dla mnie jest po prostu magia, bez względu na to jak nasz Pan ją będzie chciał nazwać czy jakie będzie miał podejście.
OdpowiedzUsuńNajbardziej w serii zachwyca mnie szczegółowe dopracowanie - to niesamowite, że taki kolos zgrabnie trzyma się kupy i ma tak niewiarygodną liczbę nawiązań kulturowych.
Pozdrawiam
No cóż, może jednak. Lecz z mojego punktu widzenia właśnie tak to wygląda. Każdy może zrozumieć to inaczej i jak najbardziej szanuję Twoje zdanie.
UsuńA jeżeli chodzi o dopracowanie, to w 100% się zgadzam.
Chyba pierwszy raz słyszę o tej serii. Nie wiem co o niej myśleć, nie jestem wielką fanką polskich książek, ale może do tej sagi się przekonam :)
OdpowiedzUsuńhttp://mianigralibro.blogspot.com/
Trochę mnie zdziwiłaś. Grzędowicz jest po Sapkowskim najbardziej rozpoznawalnym, polskim twórcą gatunku. Przeczytaj!
UsuńA z czego wynika ten "książkowy antypatriotyzm"? Moim zdaniem Polacy umieją pisać dobre książki, tylko należy wiedzieć po co się sięga, a nie brać pierwszą lepszą powieść.
Chętnie przeczytam serię Grzędowicza, mam nadzieję, że zabiorę się za nią w ciągu nadchodzących miesięcy. Wszyscy autora chwalą i stawiają wśród najlepszych polskich fantastów - do tej pory nie spotkałam się z krytyką jego twórczości, więc trzeba sprawdzić, czy faktycznie zasługuje na te wszystkie pochwały.
OdpowiedzUsuńWszyscy chwalą, nikt nie krytykuje. To dlatego, że swoje książki pisze on bardzo długo, staranie się do tego przykładając. Och, gdyby Pilipiuk pisałby tak samo, może jego książki byłyby lepsze...
Usuń