Wszystko zaczyna się od odkrycia. Często jest ono przypadkowe, wpadamy na nie poprzez proponowany na YouTube film, playlistę na Spotify zbierająca muzykę, która często czeka jeszcze na popularność, lub niekiedy dzięki rekomendacji znacznie większych artystów, lub po prostu osób takich jak my, dzielących się z nami swoim odkryciem, swoim mikrozachwytem. No właśnie - zachwyt. Nadchodzi on często po odkryciu, choć równie dobrze możemy trafić na rozczarowanie. Przyjmijmy jednak wersję związaną z zachwytem. Muzyka, którą słyszymy pierwszy raz w życiu dotyka nas, a wsłuchując się w melodię i tekst nie kryjemy się z tym, że często jest to małe cudo, ukryte w kilkuminutowej muzycznej formie. Na koniec zaś nadchodzi pytanie. Bo właściwie dlaczego to jest tak mało popularne, przecież obecnie w radiu promowane są o wiele gorsze piosenki... Ale czy tak naprawdę my, słuchający alternatywy i podobnych niszowych nurtów pragniemy tej popularności?
Świąteczne porządki trwają w najlepsze, a biorąc pod uwagę to, że trzeba pamiętać o wszystkim i zajrzeć nawet w tej najdalszy kąt - przyszła też pora, żeby odkurzyć bloga. Żeby jednak zabrać się do pisania, trzeba też zrobić niemały porządek w głowie, bo da się zauważyć, że przerwa w pisaniu jest spora, a plany co do regularności publikowania treści legły w gruzach jeszcze zanim zostały odpowiednio wprowadzone w życie. Dziś o tym, co dzieje się w moim życiu, a także o planach na nadchodzący rok, który nieubłaganie przypomina nam o sobie z każdej możliwej strony. Zapraszam na garść słów - powrót do tego miejsca, pisany między barszczem, a śledziem...
Jesienna szaruga sprawia, że najlepiej czuję się we własnym domu, miejscu które dobrze znam, w którym zapisane są moje wspomnienia, a każdy moment przebywania w nim niesie za sobą pewną magię. Kiedy już wyjdzie się z niego na krócej, lub dłużej - zawsze warto wrócić, a podobnie jest właśnie z tym miejscem w internecie, które kilka lat temu sobie wykreowałem, wracając do niego z radością za każdym razem, kiedy wena swoim szeptem przekaże mi to, o czym warto napisać. Dziś opiszę moment, chwilę niezapomnianą... Czas na podróż, podczas której jednocześnie poznałem kosmos, jak i zwyczajne, ludzie uczucia.
W 2013 roku w internetowym talk-show Łukasza Jakubiaka pojawili się Justyna i Kuba - dwójka tworząca The Dumplings. Wtedy jeszcze nieznani, publikujący swoje nagrania na SoundCloudzie, nieświadomi tego, że już za kilka lat będą głównymi gwiazdami największych polskich festiwali muzycznych i sztandarowym głosem młodego pokolenia na rodzimym rynku. Dziś, 5 lat po tamtych wydarzeniach, jesteśmy świadkami narodzin trzeciego krążka duetu zatytułowanego "Raj". Specjalnie dla Was, zaraz po premierze - recenzja tego naprawdę wartego uwagi nowego albumu Pierogów.
To co teraz piszę przychodziło do mnie długo i jest sumą wielu obserwacji, ale przede wszystkim własnych doświadczeń i emocji. Miasto wielokrotnie ze mną rozmawiało, przychodząc do mnie i prosząc o opowiedzenie swojej historii, spisania rytmu i odtworzenia jego melodii. Bo to wszystko ma w sobie jakąś magię, która raz widoczna od razu, a czasem schowana między blokami, zaułkami i ulicami - hipnotyzuje i kieruje do przemyśleń. Miasto - twór budzący zachwyt już od wieków - to właśnie nim zachwycał się w dwudziestoleciu międzywojennym m.in. Tadeusz Peiper, twórca manifestu "Miasto. Masa. Maszyna". To o nich piszą, śpiewają i tworzą najwięksi, a pewien bloger z Lublina też ma coś do powiedzenia.